niedziela, 26 czerwca 2016

Przypadkowa Miłość (cz.3)

Czułam jak wrzątek wżera mi się w skórę. W pewnym momencie zdawało mi się, że świat utonął we mgle. Walczyłam z tym. Czułam jak samochód się zatrzymuje. Ktoś bierze mnie na ręce. Widziałam kontury postaci rysujące się przede mną i biegającymi wokół. W pewnym momencie wszystko pogrążyło się w ciemności. Minęło kilka sekund. Wyrwałam się z tego stanu. Słyszałam pikanie. Powoli otworzyłam oczy. Stała obok mnie pielęgniarka.
- Och, obudziła się pani - powiedziała i zabrała się za spisywanie czegoś w notatniku.
Spojrzałam na swoją rękę. Cała jej część od łokcia do nadgarstka była zawinięta w bandaż.
- Czemu tutaj leżę? - spytałam nieco otumaniona.
- Ma pani oparzenie 2 stopnia. Ten pan, który siedzi na korytarzu przez przypadek wylał na panią wrzącą kawę. Musi pani zostać kilka dni na obserwacji, z powodu stracenia przytomności, bo jest to niebezpieczne przy oparzeniu.
- Kilka dni na obserwacji?! Pani żartuje?! Mieszkam w Suwałkach, Nie mam nikogo w tej części kraju i do tego nie zamierzam zostawać tutaj dłużej niż planowałam.
- Na ten temat powinna pani rozmawiać z lekarzem a nie ze mną - skończyła stanowczo i wyszła, niosąc ze sobą notatki.
"Wredna baba..."- pomyślałam. Podniosłam się i usiadłam na skraju łóżka. Spojrzałam na zegarek. 14.17... Trochę późno, muszę coś wykombinować, bo nie zobaczę meczu. Przypomniało mi się o facecie, który oparzył mnie kawą. Może skoro mnie tu wpakował to może teraz pomoże mi stąd uciec? Desperata ze mnie... Ale spróbować warto. Wstałam i nerwowo podeszłam do drzwi. Na krześle obok futryny siedział ten mężczyzna. spoglądał właśnie w stronę przeciwną do moich drzwi, co dało mi chwilę do zastanowienia. Może jedna powinnam się wycofać? Cofnęłam się krok do tyłu i... potknęłam się o kosz na śmieci. Ręka mnie zapiekła, ale nie dawałam za wygraną. Niestety słysząc mój upadek, facet zerwał się z siedzenia i wpadł do mojego pokoju. Widok mnie wśród papierów i zużytych gumowych rękawiczek które wypadły z kosza, musiał na pewno być warty zrobienia zdjęcia. A jednak nie - mężczyzna podszedł, pomógł mi wstać i usiąść na łóżko, po czym usiadł obok mnie. Wreszcie mogłam mu się lepiej przypatrzeć. Po raz kolejny odebrało mi dech w piersiach.
- Przepraszam za to co się stało. Po prostu nieco rozkojarzony wyszedłem z tej kawiarni i akurat wpadłem na panią - z jego oczu odczytałam zmieszanie i niepewność. Kto by pomyślał...
- Na szczęście nic się nie stało - spojrzał na moją rękę - no.. prawie nic - uśmiechnęłam się.
- Co panią tu przyciągnęło? - spytał, bo widocznie zdążył już zauważyć moje dane leżące na półce nocnej.
- Przyjechałam z kumpelą na wasz mecz z Resovią - na twarzy Andrzeja Wrony pojawiło się zadowolenie.
- Kibicki Skry?
- Eeee... no...bardziej Asseco - wydukałam.
- Wiedziałem. Ale to nie przeszkadza temu, żebyśmy przeszli na "ty"? Andrzej.
- Michalina - chciałam podać mu rękę, ale przypomniało mi się, że jest w bandażu. Zrozumiał o co mi chodzi i zaśmiał się.
- Może dopiero gdy poparzenie minie. A swoją drogą Michasia brzmi ładniej...
Poczułam, że się rumienię, ale nagle dopadła mnie determinacja.
- Muszę się stąd wyrwać - powiedziałam, choć bardziej do siebie, niż do niego.
- A obserwacje?
- Co z tego?! A mecz?
- Słusznie - w jego głosie odczułam nutę sarkazmu. Spoglądał na mnie jakby z wyrzutami.
- No nie patrz tak na mnie! Obiecuję, że jak wrócę do Suwałk to pójdę na te zakichane obserwacje, ale teraz muszę zobaczyć mecz...I o ile się nie mylę, ty też powinieneś na nim być, chyba, że poradzą sobie bez środkowego.
Namyślił się, po czym powiedział:
- Zgoda, pomogę ci, ale zaraz po przyjeździe do domu idziesz do szpitala - kiwnęłam głową żałośnie spoglądając w sufit. - OK, a teraz bierz rzeczy i wychodzimy - rzucił do mnie i wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu.
C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz