sobota, 13 lutego 2016

Życie to nie bajka...a może jednak?

O tym, jak życie potrafi zaskakiwać, przekonała się już nie raz. Mimo to, nadal byłam zdeterminowana do zmienienia czegoś na lepsze. Czasem się udawało, a czasem nie - wiadomo, nigdy nie wiemy jak mogą potoczyć się nasze losy. W ciągu ostatnich lat wszystko zaczęło się układać. Skończył się ból po rozstaniu z moim byłym, przeprowadziłam się, ukończyłam studia i znalazłam pracę. Wszystko byłoby naprawdę świetne, gdyby nie tamten dzień...
 - Muszę mieć te rachunki na jutro. Prześlij je faksem do biura, ok? - rozmawiałam pewnego razu z moją koleżanką po fachu. - Super! Dzięki. Pa.
Praca w banku nawet mi się spodobała, zwłaszcza po awansie, gdy wskoczyłam na stanowisko dyrektora. Zmierzałam właśnie do pobliskiej kawiarni. Bywałam w niej niemalże codziennie. Sprawiała miłe wrażenie i przywoływała różne myśli. 
 - To co zwykle, pani Marto? - spytała kelnerka.
 Pokiwałam głową, a kilka minut później popijałam już gorące expresso i zajadałam ciasto cytrynowe. 
Do Wrocławia wprowadziłam się miesiąc przed rozpoczęciem studiów. Przez cały okres trwania nauki wynajmowałam mieszkanie wspólnie z koleżanką - Laurą. Potem każda poszła w swoją stronę i tak ja trafiłam do banku, a ona do szpitala, gdzie obecnie była ordynatorką oddziału chirurgii. Zarabiałam dość dobrze, dlatego wystarczało mi na opłatę mieszkania i na własne potrzeby. Żyłam wygodnie jako szczęśliwa singielka.
Wstałam od stolika biorąc ostatnie łyki kawy, kiedy ktoś na mnie wpadł... A może ja na niego?
 - Uważaj, człowieku! Ciesz się,  że już nic nie miałam w kubku! - krzyknęłam, po czym podniosłam wzrok, żeby spojrzeć na mężczyznę przede mną.
 - Nie.. nie możliwe.. nie! - łzy napłynęły mi do oczu. szybkim krokiem wyszłam z kawiarni i zaczęłam biec w kierunku mojego samochodu. 
 Zatrzasnęłam drzwi z mocnym zamachem. Oparłam głowę o kierownicę i z bezsilności zaczęłam płakać.
 - To tylko sen! Nie płacz. Nie ma z czego. On nic dla ciebie nie znaczy. To tylko przypadek - wmawiałam sobie.
Otarłam krople łez z mojego policzka i przekręciłam kluczyk w stacyjce. W mieszkaniu zaryglowałam drzwi i poszłam się przebrać. Po drodze kupiłam jeszcze kubełek lodów  i kilka paczek chusteczek. Przeciągnęłam zasłony przez okno i wzięłam swojego laptopa, żeby znaleźć jakiś melodramat. Zamierzałam zabawić się w typową dziewczynę z serialu ze złamanym sercem. Uznałam, że skoro zawsze płaczę przy "Titanicu" to i tym razem właśnie ten film obejrzę. Kiedy skończyłam wyjrzałam zza zasłon na Wrocław. Na dworze było już zupełnie ciemno (o ile można to stwierdzić widząc tysiące świateł miasta - pobliski sklep, lampy przed blokiem, latarnie w parku obok, dalekie światła z bilboardów i mnóstwo świateł w oknach mieszkań).
- To miasto chyba nigdy nie śpi... Podobnie jak każde inne.
Ale nie - nie było jak inne. Byłam już w większości dużych miast w Polsce, a nawet w kilku za granicą. Kochałam podróże, ale mimo to zawsze ciągnęło mnie tutaj. Teraz trwało lato. Wszystko żyło. Wyszłam z mieszkania i po kilku krokach znalazłam się w cichym parku. Usiadłam w centrum, w miejscu gdzie mieściła się fontanna, a dokładniej na jej obramowaniu.  Zaczęłam myśleć o epizodzie w kafejce. Wiedziałam, że to był on - Wojtek, mój były chłopak, z którym zerwaliśmy przed moimi studiami. 2 lata starszy ode mnie ciołek... Poznałam go w liceum. Potem przestało nam się układać i.. tak jakoś wyszło, że nasz związek dobiegł końca. Zdałam maturę i przeprowadziłam się. Chciałam uciec od tamtego świata. I udałoby się gdyby nie dzisiejszy przypadek. Hmm.. przypadek? Zwykle wierzyłam w przeznaczenie i, że wszystko ma swój cel i czegoś nas uczy. Ale czego miało mnie nauczyć spotkanie z Wojtkiem?! Tego jak znowu cierpieć?! I dlaczego on znalazł się w tej samej kawiarni co ja!? Nawet jeśli byłby we Wrocławiu to przecież mógłby iść do innej. Jest ich tutaj mnóstwo, a on musiał trafić akurat do tej! Patrzyłam na gwiazdy. Nagle do plusku wody dołączyły odgłosy kroków. Obejrzałam się. W parku pojawił się Wojtek.
- Znowu ty?! - zawołałam.
- Tak.. mi też miło cię widzieć...
- Miło?! Tobie jest "miło"?! Ciekawe dlaczego, wiesz! Po co tu przyjechałeś?! I w ogóle skąd wziąłeś się kolejny raz w tym samym miejscu co ja?! Śledzisz mnie czy co?!
- Posłuchaj! Daj mi to wyjaśnić - złapał mnie za rękę. Poczułam ciepło jego dłoni. Coś mnie w środku rozdarło.
- Nie mam zamiaru słuchać twoich wyjaśnień! - wyrwałam dłoń z jego uścisku i pobiegłam przez boczną alejkę. Gdy fontanna znikła mi z oczu, zatrzymałam się, oparłam o pobliskie drzewo, zsunęłam się na ziemię i siedząc w ten sposób zaczęłam znów płakać.
Wszystko do mnie wróciło. Każde, nawet najmniejsze wspomnienie z nim stanęło mi przed oczami. Dotarło do mnie, że nigdy nie przestałam go kochać. Zaczęłam też odczuwać jak chłodny jest ten wieczór, zwłaszcza, że jestem w koszulce z krótkim rękawem i szortach.
- Marta! - usłyszałam wołanie. - Przepraszam! Gdzie jesteś... Mar... - zauważył mnie.
- Odejdź - załkałam.
- Nie odejdę. Nie chcę cię zostawiać. Za długo cię szukałem przez ostatnie lata, żeby teraz odpuszczać. Już nigdy cię nie opuszczę.
- To samo mi wmawiałeś jak byliśmy razem! Poza tym.. ułożyłam sobie życie, nie zauważyłeś tego?
- Wiem jak jest. Widziałem się z Laurą, gdy byłem odwiedzić kuzyna po operacji. Mówiła o tobie.
- I co ci takiego powiedziała? Jak widzisz radzę sobie świetnie bez ciebie!
- I jesteś nieszczęśliwa...
- Co?
- Dobrze wiesz co. Opowiedziała mi jaka byłaś załamana, gdy zaczynałaś naukę na uniwerku. Potem wydawało się, że ci przeszło, bo zaczęłaś się śmiać i cieszyć, ale twoje oczy pozostały smutne.. To widać. Teraz chcę, żebyś mnie wysłuchała. Ja nie chciałem wcale z tobą zrywać. To wszystko przez Kamilę. Ona wmówiła mi, że masz drugiego. Byłem wściekły, nie wiedziałem co mówiłem. Nakrzyczałem wtedy tak na ciebie, bo widzisz... sam miałem złamane serce, ale mimo wszystko zawsze cię kochałem... i wciąż kocham - powiedział, po czym usiadł obok mnie i spuścił wzrok na swoje buty, jakby mocno się nad czymś zastanawiał. - Przyśniłaś mi się - rzekł w końcu.- Zrozumiałem, że muszę zawalczyć o ciebie. Spróbować jeszcze raz. Odnaleźć cię i znów wszystko ułożyć.
 Przez płacz przemarzłam trochę i zaczęłam drgać z zimna.
- Całą się trzęsiesz.. Wszystko dobrze? Chodź, zabiorę cię stąd. Ziemia jest zimna - zdjął swoją bluzę i nałożył na mnie. Pokręciłam głową, na znak, że nie chcę z nim nigdzie iść, ale on przytulił mnie mocno i podniósł. Szedł ze mną przez park, a ja w jego ramionach czułam się bezpiecznie i szczęśliwie. Usłyszałam jego bicie serca, po czym położyłam mu ręce na karku i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Dźwigał mnie aż do mieszkania, gdzie postawił mnie na podłodze.
- To ja już może pójdę... - uznał zrezygnowany.
- A bluza?
- Ach.. no tak, zapomniałbym o niej...
- Dziękuję.. - powiedziałam podając mu ją. Nasze dłonie znowu się spotkały. Mój wzrok spoczął na jego oczach, a jego na moich. Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.
- Może jednak zostaniesz na herbatę? - zapytałam gdy skończyliśmy.
- Chętnie - odpowiedział nie przestając mnie przytulać.
- Albo na trochę dłużej..- zaproponowałam.
- Na jak długo? - wyszeptał.
- Co powiesz na.. na zawsze? - spytałam.
- Myślę, że przystanę na twoją ofertę - odrzekł ze śmiechem i znów podniósł mnie w górę i pocałował.
I tak jak obiecał - nigdy już mnie nie opuścił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz