Nie mogłam się zdecydować co na siebie włożyć. Czułam, że wreszcie znalazłam kogoś, kto mnie zrozumie. Gdy wybrałam strój była 17.14. Miałam zaledwie kilka minut na make-up i wybranie butów, ale jakoś się z tym uporałam. Za pięć szósta siedziałam już niecierpliwie spoglądając na zegar. W końcu odezwał się dzwonek. Adam patrzył na mnie z podziwem.
- Ładna sukienka - powiedział widząc moje zwiewne ubranie.
- Dziękuję - odpowiedziałam biorąc torebkę i patrząc na jego elegancko dobrane koszulkę polo i ciemne jeansy.
Poszliśmy do kina na komedię, z której nie mogliśmy się przestać się śmiać. Potem zabrał mnie do lodziarni. Jedząc lody chodziliśmy alejkami parku Kasprowicza.
- Albo ta scena, gdy ten chłopak tak chwycił bukiet, że kolce z róż wbiły mu się w rękę i zamiast się oświadczyć prosił żeby dzwoniła po karetkę.
- No. Albo ta gdy ten mały przez przypadek zatrzasnął ich w składziku woźnego - śmialiśmy się z zabawnych chwil w filmie.
W pewnym momencie, gdy przechodziliśmy przez most, jakiś dzieciak jechał na deskorolce tak blisko, że pchnął mnie lekko w stronę Adama. Nasze twarze momentalnie znalazły się blisko siebie. Zdawało mi się, że tonę w jego oczach. Zaczerwieniłam się i speszona delikatnie się odsunęłam. Przeszliśmy w ciszy kilka kroków. Potem złapał mnie za rękę, a ja czując się wyjątkowo dobrze w jego towarzystwie położyłam mu głowę na ramieniu. Szliśmy jeszcze tak przez kilka minut. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 23... Zmierzaliśmy w kierunku bloku. Gdy byliśmy na klatce schodowej stanęliśmy na przeciwko siebie między drzwiami do naszych mieszkań.
- To był wspaniały wieczór, Dziękuję - powiedziałam.
- Nie, to ja dziękuję - szepnął.
Otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Stałam w drzwiach, a on oparty o ścianę i tak przez chwilę rozmawialiśmy dzisiejszym dniu. W końcu nadszedł czas, abyśmy oboje wrócili do siebie.
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział patrząc mi w oczy.
Powoli zaczęłam zamykać drzwi. Nagle szybko je otworzyłam i pocałowałam Adama w policzek. Znów się zaczerwieniłam i miałam już zniknąć w mieszkaniu, gdy złapał mnie, przyciągnął do siebie i pocałował w usta. Poczułam, że wreszcie kogoś pokochałam prawdziwie i z wzajemnością i, że od teraz mam dla kogo żyć. Przytulił mnie i na pożegnanie jeszcze raz pocałował w czoło.
Następnego dnia obudził mnie telefon. Usłyszałam jego ciepły głos.
- Wstajemy śpioszku...
- Już wstaje... tylko pięć minut...
Rozłączył się. Zdziwiło mnie to, ale uznałam, że spytam co się stało, gdy się wyśpię. W pewnej chwili usłyszałam pukanie do okna. Gwałtownie zerwałam się i spojrzałam w stronę hałasu. Widząc Adasia pobiegłam do salonu otworzyć mu drzwi.
- Nigdy nie dajesz za wygraną? - spytałam.
- Nie- odpowiedział krótko.
- Jak się dostałeś na mój balkon?
- Przeszedłem na niego z mojego?
Wyjrzałam za okno. Dopiero teraz zauważyłam, że jego balkon jest tuż obok mojego. Spojrzałam na Adama z nieco sarkastyczną miną.
- Co jest aż tak ważne, że musiałam wstawać w wolny dzień o 7 rano widząc człowieka okupującego mój balkon? - zażartowałam.
- Zabieram Cię na wycieczkę.
- Wycieczkę?
- Tak.
- Jaką znowu wycieczkę?
- Dowiesz się później. A tak przy okazji ładna piżama - uśmiechnął się na widok z moich spodni w serduszka i koszulki z misiem. - Idź zjeść śniadanie. Będę za 15 minut i chcę Cię widzieć gotową.
Z trudem powlokłam się do kuchni, ale w końcu jakoś udało mi się być gotową po dodatkowych 10 minutach.
Zeszliśmy na dół. Obok samochodu Adama stała już Iga w fryzurze prosto z salonu i odświętnej sukience, trzymając na ramionach spore pudło. Adaś otworzył auto, a jego siostra wpakowała się do środka razem z pudełkiem. Ja usiadłam z przodu, na siedzeniu pasażera.
- Byłaś już kiedyś w Kołobrzegu? - spytała Iga.
- Kołobrzegu? Jedziemy do Kołobrzegu? - z drugim pytaniem zgłosiłam się do Adama.
- Ej no... wszystko zepsułaś. Wielkie dzięki, siostra...
- Nic nie zepsuła - uśmiechnęłam się. - Nigdy tam nie byłam. Niespodzianką będzie sam pobyt tam.
Adam udobruchany spojrzał na mnie, położył mi dłoń na policzku i cmoknął kolejny raz w czoło. Potem odpalił silnik i ruszył z parkingu. Po około 2 godz (nie licząc postojów) byliśmy na miejscu.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz