sobota, 12 marca 2016

Po burzy zawsze wschodzi Słońce... cz.3

Następnego dnia u spotkałam się z Kasią w jej domu. Starała się, abym przestała myśleć o tym co się stało, mimo że wiedziała, że to niemożliwe. Obejrzałyśmy film, zjadłyśmy ciastka i paluszki, szczerze pogadałyśmy, potem "rozwalałam" psychikę przyjaciółki gdy dołączyła do nas jej siostra. Ostatecznie to był całkiem niezły dzień. Potem nadszedł wieczór i wraz z nim przemyślenia "Czy ja na pewno miałam się rodzić?" "Po jaką cholerę ja w ogóle istnieję?" "Jak długo jeszcze będę raniona?"i mnóstwo innych... związanych z Darkiem.
Kolejny ranek. Kolejny dzień. Kolejny wieczór. Kolejny tydzień. Kolejny miesiąc... czas mijał nieubłaganie. Ferie minęły a z nimi zima. Jadąc busem do szkoły siadałam daleko od Darka. Bolało mnie to, ale nie pokazywałam tego. Raz usłyszałam nawet, że ma on zamiar zaprosić Jolę (z którą kiedyś chodziłam do klasy i która w gimnazjum do niego zarywała) na wesele swojej kuzynki jako osobę towarzyszącą. Nadszedł marzec, który nie oszczędzał deszczu. I w końcu przyszedł dzień taki jak wtedy... znów wybiegłam z domu żeby móc wypłakać się w samotności. Tym razem również na miejscowy stadion.. Dlaczego? Nie wiem... Nie wzięłam nawet kurtki. Siedziałam na ławce płacząc i spoglądając na strugi deszczu. Nie ukrywam, że było mi zimno. Z włosów zaczęła kapać woda. Adidasy przemokły. Ja również. 
I wtedy historia zaczęła się powtarzać. Usłyszałam chlapanie wody w kałużach podczas stawiania kroków. Furtka skrzypnęła. Spojrzałam w bok. Darek zamykał bramkę. Obrócił się podszedł kilka kroków i widząc mnie zatrzymał się. Nic nie mówił. Stał jak słup soli. Nagle podbiegł jakby wyrwany z innego świata.
- Ada...
- Już sobie idę - odpowiedziałam trzęsąc się z zimna. 
- Przestań. Co ty odstawiasz?!
- Mówiłam, już idę. 
Zdjął swoją kurtkę, założył na mnie i objął. Zrobiło mi się trochę cieplej, ale wstałam i oddałam mu jego własność.
- Nie chcę - powiedziałam i zakaszlałam. 
- Nie wygłupiaj się. Jesteś cała mokra... co się stało?
- I tak cię to nie obchodzi.
- Skończ te beznadziejne teksty- na przymus założył mi kurtkę. - Idziemy do mnie. Musisz się ogrzać.
- Nigdzie z tobą nie idę...
- Zamierzasz całe życie wmawiać sobie, że nic do mnie nie czujesz?
- Jeśli będzie trzeba...
- Nie dopuszczę do tego. Rozumiesz? 
- Nie znasz mnie..
- Znam i zależy mi na tobie!
- Zależy ci na Jolce!
Opadłam na ławkę i znów się rozpłakałam. Usiadł obok i mnie objął.
- Nie masz racji. 
- To dlaczego z nią idziesz na wesele? 
- Nie idę z nią. Tak się składa, że idę sam. A Jolkę proponowała tylko moja sąsiadka, która jest jej ciotką. Nie wierz plotkom. A teraz chodź bo zachorujesz.
- Nigdzie nie idę! 
- Słuchaj ty no! To ciebie chciałem zaprosić, ale wiedziałem, że się nie zgodzisz. Nie prawdą było też to, że nie biorę cię na serio i w ogóle...Ale proszę, przestań udawać obojętną... To nie jest ta Ada co była..Chodź..
- Nie idę. 
- Ach, tak? Nie obchodzi mnie to - uśmiechnął się i podniósł się z miejsca biorąc mnie na swoje silne ramiona.
- Puść mnie! Słyszysz! Puść mnie! - krzyczałam. Zdążył już wyjść ze mną na ulicę, która była pusta i równie mokra jak stadion.
- Dobra! - postawił mnie delikatnie na ziemi. - I co teraz zamierzasz zrobić?
- Pójdę sobie, tak jak mówiłam! - przeszłam kilka kroków i zatrzymałam się. Obejrzałam się za siebie. Darek nadal stał w tym samym miejscu. Obróciłam się i poszłam w jego stronę ściągając z siebie jego kurtkę. 
- Zapomniałam ci ją oddać..- powiedziałam cicho ze spuszczoną głową. 
Położył mi swoją ciepłą dłoń na policzku. Uniosłam wzrok. Jego oczy patrzyły w moje. Po raz kolejny położył mi kurtkę na ramiona. Staliśmy w deszczu patrząc sobie w oczy. Jego włosy zdążyły już zmoknąć tak jak moje. W pewnej chwili jego usta dotknęły moich. Krople deszczu padały na nas ledwie odczuwalne. Poczuliśmy jak dotykają naszych policzków. Oderwaliśmy nasze usta od siebie.
- Kocham cię - usłyszałam. 
- Ja ciebie też - powiedziałam i wtuliłam się w niego. Poczułam jak mnie obejmuje i usłyszałam bicie jego serca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz